Siatkarskieligi app
 

Aktualności

PlusLiga nieoczywistych gwiazd według Ireneusza Mazura

Trzydzieści ligowych kolejek PlusLigi kolejny raz wyłoniło najlepszych z najlepszych, ale dało też powód do wyróżnienia graczy, którzy najbardziej zaskoczyli. – Postanowiłem skupić się na środkowych, bo w tej grupie mamy kilka odkryć, których przed sezonie chyba nikt by nie typował. Kolejny raz PlusLiga pokazała, że potrafi zaskakiwać, a potencjał polskich graczy – nawet tych początkowo mniej znanych – jest niesamowity – mówi Ireneusz Mazur, wychowawca mistrzów świata juniorów, selekcjoner, a obecnie ekspert Polsatu Sport.

Trener Mazur podkreśla, że ten sezon wykreował kilku graczy, którzy nagle wyszli z cienia, choć przed startem sezonu raczej nikt nie typował ich to tak eksponowanych ról. – Powiem szczerze, że czasem trudno pojąć, dlaczego zawodnika nagle „odpala”. Poniższe nazwiska są przykładem na to, że ciężka praca, cierpliwość i uczenie się od najlepszych w PlusLidze zawsze popłaca – mówi Mazur. Oto gracze, którzy zaskoczyli trenera najbardziej:

Dawid Woch (Asseco Resovia Rzeszów)
– Każdy z tych chłopaków ma swoją jakby swoją historię, swoje swoje przygody i nadzieje, które były z nim związane – mówi Mazur. – Dawida Woch, to mój pierwszy ciekawy przypadek. Pamiętam go ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale, bo wtedy byłem na bieżąco z wychowankami SMS. Ciekawy chłopak, który powoli próbował przebijać się w lidze. Grał w Będzinie, Bielsku-Białej, Katowicach, Bydgoszczy, a gdy liga zweryfikowała go negatywnie – to znaczy nie wyrobił sobie marki, by grać w pierwszym składzie – szukał szczęścia poza Polską. Występował we Francji, ostatnio w Rumunii. Oczywiście wiedziałem, że w nim drzemie potencjał, bo absolwenci SMS to nie są przypadkowi ludzie, ale jednak o dostaniu się na top trudno było mówić. Wydawało się, że książkę po że można już praktycznie zamknąć książkę pod tytułem: „Dawid Woch”. Nagle jednak okazuje się, że trafia do Rzeszowa. Z Resovii odchodzi Jakub Kochanowski, a klub poza Karolem Kłosem ma Cezarego Sapińskiego, Patryka Niemca, Krzysztofa Rejnę i Wocha. I nagle 28-latek wygrywa rywalizację w drużynie, która gra w play-off i awansowała do finału Pucharu CEV. I to jak wygrywa! Ma więcej punktowych bloków i wybloków niż Kłos! Jest podstawowym graczem, o którym się zaczyna mówić coraz głośniej, że jest dynamiczny w ataku, ale też i bardzo szybkim w bloku, a przede wszystkim skutecznym. Czyli zrobił coś, co jest dla mnie wyjątkowe. Dlaczego czekał tyle lat? Nie wiem, z pewnością od młodego wieku był dobrze przygotowany, miał podstawowy warsztatowe. Być może potrzebował tych wszystkich etapów, by teraz być gotowym na duże granie. A czasami brakuje też szczęścia i trenera, który na ciebie postawi i w ciebie uwierzy, nawet jak ty sam masz z tym kłopot. Tak czy inaczej wielkie brawa, bo Dawid pokazał, że potrafi grać na wysokim poziomie i wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby dostał powołanie do reprezentacji, bo pokazał się z najlepszej strony. Wywarł na nas bardzo pozytywne wrażenie.

Moustapha M’Baye (Trefl Gdańsk)
– Bardzo ciekawa postać. Lider po sezonie zasadniczym w rankingu najlepiej blokujących. To chłopak, który przez całe lata szedł obrzeżem. Był w Nysie, Lubinie, aż do jego pojawienia się w Jastrzębiu-Zdroju. Niby wszystko miał poukładane, ale w ogólnej ocenie nie był to na pewno top. Gdy w ekipie mistrzów Polski zrobił się kłopot na środku z powodu kontuzji, M’Baye się przebił. Okazało się, że przebija się w ataku, a przede wszystkim znakomicie pracuje na siatce, kapitalnie się przemieszcza, ma to coś. Nie ma wprawdzie atakującej zagrywki, ale ta jego „mątwa”, która puszcza, też potrafi sprawić kłopoty. Patrząc dzisiaj na jego grę w Treflu – którego jest wychowankiem – nikt z ekspertów nie powiedziałby, że ten chłopak ma za sobą taką drogę, jaką przebył. Mając 33-lata rozkwitł, aż trudno uwierzyć że przez wiele sezonów ginął gdzieś w ligowej masie. Jest w tej chwili pod koniec swojej kariery i pokazuje najlepszą grę w życiu. Zadziwia mnie tym, że odkrywa w sobie takie umiejętności, które wcześniej nie były aż tak widoczne, a już z pewnością nie na takim poziomie. Zrobił w rundzie zasadniczej furorę. Blok to doświadczenie, dojrzałość, ale to nie mogło być przecież tak, że on się tego nagle nauczył. Nie, to umiejętność, którą trzeba wyszkolić, posiąść. Nie wiem jak to się stało w jego przypadku, że tak długo czekał na swoje pięć minut. Pragnę także podkreślić, że wartość jego 74 punktowych bloków jest tym większa, że Trefl akurat w tym sezonie grał przeciętnie i nie miał wielu zawodników, którzy potrafiliby grać ostro zagrywką, a to dla środkowego ma ogromne znaczenie. Bo inaczej ustawisz się do blokowania, gdy rywal ma problemy z odbiorem, a inaczej gdy musisz reagować na rozgrywającego, który ma piłkę dograną przy siatce. I M’Baye radził sobie doskonale, nawet gdy miał utrudnione zdanie. Czapki z głów!

Bartłomiej Lemański (PGE GiEK Skra Bełchatów)
– Dobro tego chłopaka zawsze szczególnie leżało mi na wątrobie. Wyjątkowe, świetne warunki fizyczne, jak na środkowego tych rozmiarów nieźle się przemieszczający. Wydawało się, że kariera stoi przed nim otworem. Posmakował też odrobinę reprezentacji, wydawało się że ustabilizuje się na wysokim poziomie. Tymczasem od pewnego momentu zaczął gasnąć, znikać, tracił miejsce w pierwszym składzie. Aż do tego sezonu i trenera Cretu, który postanowił w niego zainwestować. Ten chłopka na nowo otworzył się do grania. Komentując mecze Skry coraz bardziej cieszyłem się z tego, jak się prezentuje. Atakował wiele razy z pułapu, który był poza zasięgiem, patrzyłem na to z podziwem. Odbudował się – historia ma zupełnie inny początek niż u M’Baye, ale efekt jest taki sam. Według mojej oceny mógłby być śmiało powołany do reprezentacji, ma już oczywiście swój wiek ale przecież nie 40 lat. Chodzi mi o to, by sprawdzić, czy się nadal nadaje na światowy poziom. Moim zdaniem z tą formą sportową na to zasłużył. A drugiego takiego „konia” na środku przecież nie mamy. Ale to tylko moje przemyślenia.

Daniel Popiela (Steam Hemarpol Norwid Częstochowa)
– Wyszedł z cienia i bardzo mi zaimponował. Gdybym pracował jeszcze w zawodzie, bardzo chciałbym mieć takiego gracza w moim zespole. Wchodzącego w dużą siatkówkę bez żadnych kompleksów. Jeszcze całkiem niedawno nikt nie słyszał o nim, a już na pewno nie w kontekście pierwszego składu w PlusLidze. Dostał szansę w Norwidzie i nagle staje się graczem, którego się zauważa. Jest groźny dla rywali, nikt już sobie nie pozwala go lekceważyć. Jest ciekawym, budzącym zaufanie w grze zawodnikiem, jakby występował w PlusLidze już z dziesięć lat. Wykonuje pracę bez kompleksów, nie boi się wykonywać zadań, które ma do wykonywania. Jestem mocno zbudowany tym zawodnikiem.

– Pragnę jeszcze dodać, że skupiłem się na środkowych, bo tutaj znalazłem najbardziej wyraźne przykłady, ale do grupy tych nieoczywistych odkryć tego sezonu dopisałbym jeszcze Michała Poterę z Resovii, Milada Ebadipoura, Igora Grobelnego i w ostatnich tygodniach Mateusza Malinowskiego. Może tylko dwa zdania na temat Igora – nabrał w ZAKSIE takich cech, że stał się jednym z najlepszych przyjmujących w PlusLidze. To diament. Mam tylko nadzieję, że zdrowie pozwoli mu na stabilizację na najwyższym poziomie. Nasza liga potrafi wychować i wyeksponować nowych graczy w każdym kolejnym sezonie, a także zweryfikować tych, którzy nie dadzą rady – kończy Mazur.

Powrót do listy

Powiązane informacje

POWIĄZANE WIADOMOŚCI