Andrea Anastasi: Poziom rozgrywek w Polsce jest niesamowity
Fazę zasadniczą PlusLigi wygrał JSW Jastrzębski Węgiel przed PGE Projektem Warszawa i Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Od piątku zaczynają się ćwierćfinały, a wielkimi krokami zbliża się również finałowy turniej o TAURON Puchar Polski w Krakowie. Swoimi spostrzeżeniami na temat polskich rozgrywek dzieli się z nami trener Andrea Anastasi.
PLUSLIGA.PL: Jak ocenia pan rywalizację w rundzie zasadniczej PlusLigi? Czy coś pana zaskoczyło na tym etapie sezonu?
Andrea Anastasi (były trener Trefla Gdańsk i PGE Projektu Warszawa): Muszę przyznać, że w tegorocznych rozgrywkach działo się już do tej pory bardzo wiele ciekawych rzeczy. Na pewno czołowe drużyny, które zakończyły fazę zasadniczą na pierwszych czterech miejscach, czyli Jastrzębie, Warszawa, Zawiercie i Lublin, miały coś więcej niż inne, ale myślę też, że Resovia, która przystępuje do fazy play-off z szóstego miejsca, jest w stanie zdziałać coś interesującego w rundzie play-off. Przez pierwszą część sezonu to był zespół, które miał ogromne problemy z regularnością i bardzo mocno falował, ale od pewnego momentu rzeszowianie grają już naprawdę stabilnie, solidnie. Stephen Boyer ustabilizował swoją formę i gra znakomicie. Moim zdaniem Resovia jest w stanie sprawić ogromną niespodziankę, bo taką byłoby wyeliminowanie w pierwszej rundzie play-off bardzo mocnej drużyny z Zawiercia. W ogóle rywalizacja w ćwierćfinałach może być bardzo interesująca, a przecież to dopiero przedsmak dalszych emocji. Na pewno będę z wielkim zaciekawieniem oglądał te mecze, zresztą tak jak robiłem to do tej pory. Poziom rozgrywek w Polsce jest niesamowity, a końcówka sezonu zapowiada się wyśmienicie.
PLUSLIGA.PL: Teoretycznie najbardziej zacięta w ćwierćfinale powinna być rywalizacja BOGDANKI LUK Lublin z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, czyli czwartego z piątym zespołem. Jakie są pana przewidywania jeśli chodzi o tą parę?
Na papierze faktycznie tak to wygląda, że właśnie te zespoły powinny stoczyć ze sobą bardzo zaciętą walkę, ale ja jednak większe szanse dałbym drużynie z Lublina, która w mojej ocenie jeszcze się rozwinęła przez ostatnie dwa miesiące i jest bardzo mocna. Jeśli BOGDANKA będzie grała z ZAKSĄ na takim poziomie, jak w finałowych meczach Challenge Cup przeciwko Cucine Lube Civitanova, to uważam, że kędzierzynianom będzie trudno przeciwstawić się tej drużynie. Moim zdaniem ZAKSA w trakcie sezonu miała za dużo problemów zdrowotnych i sam nie wiem, czy w fazie play-off wszyscy gracze będę dostępni i zdrowi. To nie jest jednak tak, że odbieram ZAKSIE szanse na zwycięstwo i że nie widzę tej drużyny w półfinale. Rywalizacja w tej parze jest jak najbardziej otwarta i każdy scenariusz jest możliwy. ZAKSA też ma kilku fantastycznych graczy jak chociażby Bartek Kurek, rozgrywający Marcin Janusz, czy bardzo dobra para przyjmujących. Nie wiem do końca jaka jest sytuacja ze środkowymi, bo na tej pozycji było sporo problemów ze zdrowiem, a chociażby taki David Smith jeśli jest zdrowy i w najlepszej dyspozycji, to stanowi duże wzmocnienie. ZAKSA ma możliwości, żeby bić się jak równy z równym z każdym zespołem. Popatrzmy też jednak na Lublin i Wilfredo Leona, który potrafi zrobić dużą różnicę.
PLUSLIGA.PL: W ostatnich latach w PlusLidze rzadko dochodzi do przetasowań po pierwszej rundzie play-off. Taka sytuacja po raz ostatni miała miejsce w sezonie 2020/2021 kiedy drużyna z Warszawy z panem jako trenerem pokonała w ćwierćfinale trzeci po rundzie zasadniczej Trefl Gdańsk, a potem sięgnęła po brązowe medale…
Dokładnie tego nie pamiętam, a już na pewno jakie były wyniki tych meczów. Cóż, play-offy mają swoją specyfikę i bardzo wiele zależy od tego, w jakiej kondycji jest dana drużyna, czy są jakieś problemy zdrowotne w zespole itp. W PlusLidze już faza zasadnicza jest wymagająca, bo trzeba rozegrać sporo spotkań, więc jeśli są jakieś problemy z urazami, to ciężko jest utrzymać ten sam poziom gry i bić się jak równy z równym z bardzo silnymi przeciwnikami. Teraz widzimy na przykładzie Resovii jak wiele znaczy dla tej drużyny chociażby Stephen Boyer, który ze względu na kontuzję wypadł na początku play-offów w zeszłym sezonie. Dla mnie rozgrywki play-off, to całkiem nowe rozdanie. W tym roku w PlusLidze moim zdaniem pierwsze sześć zespołów po fazie zasadniczej ma coś więcej niż siódmy Bełchatów i ósma Częstochowa. Play-offy są niesamowite, ale też ryzykowne, bo wszystko, co zespoły osiągnęły do tej pory, nie ma już znaczenia. W takich meczach trzeba być jeszcze bardziej skoncentrowanym i zrobić wszystko, żeby grać na jak najlepszym poziomie. Najważniejsze jest jednak to, żeby mieć wszystkich najlepszych graczy do dyspozycji, bo to ma duże znaczenie.
PLUSLIGA.PL: W lidze włoskiej częściej dochodzi do niespodzianek już w pierwszej fazie play-off. Z czego to wynika?
Myślę, że poziom czołowych zespołów we Włoszech jest dobry, ale w PlusLidze też tak jest i dlatego uważam, że w tym sezonie nie można z góry przewidzieć wyników ćwierćfinałów, bo czy Zawiercie z Resovią, czy Lublin z ZAKSĄ, wiele może się w tych meczach wydarzyć. Nie jest wcale powiedziane, że te drużyny, które były wyżej w tabeli, będą górą również w fazie play-off, chociaż Zawiercie ma moim zdaniem niesamowicie silną drużynę. We Włoszech dużą rolę odgrywa też presja ze strony włodarzy klubów, którzy nie potrafią zrozumieć, że poziom jest bardzo wyrównany i nie zawsze się wygrywa. Mam tu na myśli chociażby klub z Piacenzy, który nawet jeśli był na trzecim czy czwartym miejscu, to i tak było to za mało i były narzekania, że zespół nie jest wyżej. Czasem ta presja, jaką wytwarzają kluby, odbija się negatywnie na zawodnikach i wszystkim brakuje cierpliwości.
PLUSLIGA.PL: Największą sensacją była porażka prowadzonej przez pana Perugii, która dwa lata temu w rundzie zasadniczej kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa, a w ćwierćfinale została wyeliminowana przez Allianz Mediolan…
Niestety, to był właśnie przykład tego, że w play-offach wszystko może się zdarzyć. Z drugiej strony, to też pokazuje siłę ligi i myślę, że w każdej czołowej lidze, również w PlusLidze, bardzo dobrze jest jak mamy więcej silnych, wyrównanych drużyn, które mogą wiele namieszać w play-offach. We Włoszech w tym roku mamy ciekawą sytuację z Itasem Trentino, który w ćwierćfinale męczy się z ósmą po fazie zasadniczej Cisterną Volley. Na razie Trentino prowadzi 2-1 [w lidze włoskiej już od pierwszej rundy play-off gra się do trzech zwycięstw – przyp. red.], ale czwarty mecz rozegra na wyjeździe, a tam gra się bardzo trudno, więc wiele może się jeszcze wydarzyć. Dla porównania w PlusLidze trudno mi jest sobie wyobrazić, że Jastrzębie będzie miało problemy z Częstochową, czy Warszawa z Bełchatowem, ale zobaczymy jak będzie. Wiadomo, że jak się jest trenerem zespołu, który został wyeliminowany w pierwszej rundzie przez zespół niżej klasyfikowany, to nie jest przyjemnie, ale dla sportu i emocji takie sytuacje są niesamowite.
PLUSLIGA.PL: Jak we Włoszech komentowano zwycięstwo BOGDANKI LUK Lublin z Cucine Lube Civitanova w finale Pucharu Challenge Cup?
Z szacunkiem i podziwem dla zespołu z Lublina. Zresztą ci, którzy znają się na siatkówce i obserwują ją od lat, zdawali sobie sprawę z tego, że szanse obu zespołów są równe. Nawet jeśli skład zespołu z Lublina nie był powszechnie znany we Włoszech, to już chociażby osoba Wilfredo Leona, który jest ambasadorem polskiej siatkówki na świecie, dużo mówiło o sile Lublina i też sporym budżecie tej drużyny, skoro stać ją na takiego zawodnika. Lublin moim zdaniem zbudował wokół Wilfredo Leona bardzo ciekawy, mocny zespół, który może też namieszać w play-offach PlusLigi, czy w TAURON Pucharze Polski. Dlatego nie byłem zaskoczony tym, jak Lublin pokazał się przeciwko Cucine Lube.
PLUSLIGA.PL: Czy w finale Ligi Mistrzów spodziewa się pan kolejnej polsko-włoskiej konfrontacji?
Pewne na ten moment jest to, że w finale zagra jedna z bardzo mocnych polskich drużyn, więc dla polskiej siatkówki to będzie kolejny niesamowity sezon z przedstawicielem w ścisłym finale Ligi Mistrzów. Co do półfinału między Halkbankiem Ankarą i Perugią, to pod względem technicznym nie widzę innej możliwości jak awans Perugii do finału. Perugia gra teraz stabilnie, ma bardzo dobry i zgrany ze sobą skład. Widać, że ich dyspozycja jest dobra, a takiej trójki skrzydłowych, jakich mają do dyspozycji, może im pozazdrościć niejeden trener. Dlatego uważam, że finał w Łodzi będzie rzeczywiście polsko-włoski.
PLUSLIGA.PL: Wygranie Ligi Mistrzów jest od lat marzeniem właściciela klubu z Perugii. Presja na tym zespole może być przez to największa?
Zdecydowanie, ale nie będzie im wcale łatwo o zwycięstwo. Oba polskie kluby, które zmierzą się w półfinale, są niesamowite. Jastrzębie jest trochę innym zespołem, bardziej technicznym. Natomiast Zawiercie to taki nowoczesny zespół z niesamowitym potencjałem na zagrywce, który jeśli ma swój dzień, to może pokonać każdą drużyną na świecie. Dlatego moim zdaniem nie będzie tak, że w finale w Łodzi Perugia pójdzie jak po swoje i pewnie wygra. Rywalizacja o trofeum będzie otwarta i niezmiernie ciekawa.
PLUSLIGA.PL: Już za niedługo w Krakowie odbędzie się finałowy turniej o TAURON Puchar Polski, w którym wystąpią akurat cztery najlepsze zespoły po fazie zasadniczej. Dla pana rywalizacja w Pucharze Polski wiąże się ze szczególnymi wspomnieniami, kiedy z Treflem Gdańsk w 2015 i 2018 r. sięgał pan to to trofeum i to sprawiając dużą niespodziankę?
To prawda, ale Puchar Polski to całkiem inne rozgrywki przypominające bardziej europejskie puchary. Na każdym etapie trzeba rozegrać jeden bardzo dobry mecz, żeby awansować dalej. Na Final Four trzeba być w możliwie najlepszej dyspozycji i pokazać ją najpierw w półfinale, a potem w finale. Czasem bywa też tak, że zespoły, na których ciąży mniejsza presja, potrafią lepiej zagrać takie mecze. Trudno jest mi wytypować co wydarzy się w tym roku w Krakowie, bo nawet Lublin z Jastrzębiem może rozegrać w półfinale jakiś wybitny mecz i wygrać. W drugiej parze półfinałowej między Zawierciem a Warszawą w ogóle trudno cokolwiek przewidzieć. To są zupełnie inne zespoły. Zawiercie bardziej bazuje na silnej zagrywce, a Warszawa potrafi grać niesamowitą siatkówkę, nawet jak nie dysponuje aż takim potencjałem w serwisie jak Warta Zawiercie. Na turnieju w Krakowie dużo będzie też zależało od podejścia mentalnego wszystkich drużyn. Moim zdaniem każdy z zespołów, jeśli będzie w stanie zagrać swoją najlepszą siatkówkę, to może wygrać TAURON Puchar Polski. Turniej w Tauron Arenie zapowiada się niesamowicie i na pewno będę go oglądał, a może nawet pojawię się w Krakowie, bo w kwietniu w Polsce jest przyjemnie i termin tego turnieju jest atrakcyjny.
PLUSLIGA.PL: To, że finałowy turniej o TAURON Pucharu Polski jest rozgrywany już na etapie fazy play-off PlusLigi, powoduje, że wszystkie zespoły powinny być w swojej optymalnej dyspozycji?
Myślę, że nie ma takiego terminu na rozgrywanie turnieju finałowego, który wszystkim by odpowiadał i każdy byłby z niego zadowolony. Pamiętam, że w 2015 roku kiedy wygraliśmy z Treflem to trofeum, to turniej finałowy był rozgrywany w Gdańsku już na etapie meczów finałowych PlusLigi i akurat zdarzyło się tak, że zarówno w finale Pucharu i w finale PlusLigi, mierzyliśmy się z Asseco Resovią. W finale Pucharu wygraliśmy, ale myślę, że tamten turniej i mecz finałowy kosztował nas wiele sił, których później zabrakło nam już w kolejnych meczach o złoto, zwłaszcza że nie dysponowaliśmy tak szerokim składem jak Asseco Resovia. Kiedy jednak słyszę narzekania na termin tegorocznego turnieju, to przychodzi mi na myśl taka refleksja, że w jakimkolwiek terminie by ten turniej nie był rozgrywany, to zawsze komuś nie do końca by to pasowało, a i tak wszystkim byłoby ciężko pod względem przygotowania optymalnej formy i obciążeń grą. Myślę, że termin kwietniowy w Krakowie jest o tyle dobry, że w tym sezonie nie mamy już na tym etapie meczów półfinałowych w Lidze Mistrzów. Dwa lata temu jak pracowałem w Perugii, to trzeba było mniej więcej w tym czasie rozgrywać ćwierćfinały oraz półfinały Ligi Mistrzów. Wtedy wszystko nam się skumulowało i przegraliśmy rywalizację z ZAKSĄ, a podróż z Perugii do Kędzierzyna-Koźla też mocno dała się nam we znaki. W tym sezonie pod względem kalendarza rozgrywek ligowych i pucharowych i tak jest spokojniej. Cieszę się również, że w tym roku wróciliśmy do formatu Final Four Ligi Mistrzów, bo to też jest wyjątkowy turniej, w którym spodziewam się wielu emocji.
PLUSLIGA.PL: Ten sezon w PlusLidze jest szczególny także ze względu na dwóch graczy, którzy skończą karierę, a z którymi miał pan okazję pracować czy to w reprezentacji Polski, jak z Jakubem Jaroszem, czy w klubie z Warszawy, jak z Andrzejem Wroną…
Rzeczywiście. Z Andrzejem też miałem okazję pracować jeszcze w reprezentacji Polski i mamy ze sobą bardzo dobre relacje. Dostałem od niego zaproszenie na imprezę z okazji zakończenia przez niego siatkarskiej kariery. Już zrobiłem wszystkie rezerwacje – i bilety lotnicze i noclegi. Z tego co Andrzej mówił, to zaprosił na to wydarzenie wszystkich swoich trenerów. Jestem szczęśliwy, że będę na takiej imprezie, a Andrzej to fantastyczny człowiek, który mam nadzieję, że będzie dalej pracował przy siatkówce, niezależnie od tego w jakiej roli. Z kolei Kuba Jarosz był niesamowitym zawodnikiem i ma też wspaniałą osobowość. Nie muszę chyba wspominać jaką znaczącą postacią był Kuba w mojej drużynie, kiedy pracowałem z reprezentacją Polski. Pamiętam, że Kuba wspominał już o zakończeniu kariery kiedy ja jeszcze pracowałem w Warszawie, a to było już kilka lat temu. Dziwiłem się wtedy i mówiłem mu, że to jest niemożliwe, skoro wciąż znajduje się w tak wysokiej formie. Teraz, skoro już odczuwa duże zmęczenie i obciążenia dają mu się mocno we znaki, to ta decyzja jest bardziej zrozumiała. Również w przypadku Kuby Jarosza mam nadzieję, że on pozostanie przy siatkówce. Z tego co słyszałem, to wróci do rodzinnego Wrocławia, a właśnie we Wrocławiu brakuje mi PlusLigi. Uważam, że to jest niesamowite polskie miasto, w którym też warto, żeby była dobra drużyna z PlusLigi.
PLUSLIGA.PL: Czy od następnego sezonu wróci pan do pracy trenerskiej w jakimś klubie? Jakie są pana najbliższe plany?
Dostaję różne oferty i na pewno chcę wrócić do pracy, ale nie chcę podejmować żadnej pochopnej decyzji, więc się z tym wyborem nie spieszę. Muszę być pewny, że to jest dobry wybór i przede wszystkim ciekawy projekt na przyszłość. Po tym co spotkało mnie w Piacenzie, kiedy już w listopadzie klub znalazł za mnie następcę, a powiedział mi o tym dopiero pod koniec grudnia, nie chcę popełnić takiego samego błędu. Czekam więc na dobrą propozycję, w której będą widział przyszłość i perspektywy.
PLUSLIGA.PL: Przekonał się pan na własnej skórze, że praca w ojczystym kraju niekoniecznie jest przyjemna?
Praca trenerska jest trudna w każdym kraju, w Polsce też. Nie chcę się nad sobą rozczulać i nie jest tak, że podejmując pracę w jakimś klubie liczę, że zawsze będzie przyjemnie i łatwo. Nigdy tak nie jest. Jestem otwarty na różne rozwiązania i różne kierunki, w tym także PlusLigę, do której chciałbym kiedyś wrócić. Nie nastawiam się na to, że czeka mnie jako trenera łatwa praca w jakimkolwiek miejscu. Uważam jednak, że atmosfera pracy, wzajemne zaufanie, dobre relacje z włodarzami klubu i przede wszystkim ciekawy projekt na przyszłość – takie czynniki są bardzo ważne. Będę pracował tam, gdzie będę miał przekonanie, że to jest dobre i perspektywiczne miejsce. Nie spieszę się więc z wyborem nowego pracodawcy i jestem otwarty na różne opcje.