Siatkarskieligi app
 

Aktualności

Joanna Wołosz: Siatkówka kobieca idzie w siłę

Od ośmiu lat filarem zespołu Imoco Volley Conegliano jest polska rozgrywająca – Joanna Wołosz. Jej zespół w tym sezonie ponownie kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa i po raz drugi z rzędu, a trzeci w historii klubu, ma szansę wygrać siatkarską Ligę Mistrzyń.

W pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzyń A. Carraro Imoco Conegliano pokonało KS DevelopRes Rzeszów 3:0. W trzeciej partii włoski zespół przegrywał już 4:15 czy 14:21, ale zdołał odrobić straty i wygrać zaciętą końcówkę.

- Długo się nie zdarzyło, żebyśmy miały w secie aż 11 punktów straty do rywalek, ale to jest dobra lekcja dla nas, bo tego trzeciego seta zaczęłyśmy bardzo miękko i nie możemy tak robić. Wydaje mi się też, że DevelopRes w trzecim secie nie miał już nic do stracenia. Weszła na boisko Ola Dudek i miała tak na dobrą sprawę mecz życia. Super, że udało nam się odrobić tą dużą stratę, bo to nie było łatwe, ale pokazałyśmy, że zespołowo, punkt po punkcie, większą cierpliwością, jesteśmy w stanie nawet tak duże straty odrabiać – mówi Wołosz.

Czy w pierwszych dwóch setach wszystko było pod kontrolą faworytek z Conegliano?

- Wydaje mi się, że wracamy powoli do swojego rytmu gry. Jesteśmy troszeczkę po takiej „pandemii” u nas w zespole, gdzie praktycznie każdą z nas dotknęła jakaś choroba i przede wszystkim przez półtorej tygodnia ciężko było sklecić cały zespół na treningu. Także na spokojnie wracamy do tego rytmu też meczowego i do pełnego treningu. Na pewno jest jeszcze dużo do poprawy, ale myślę, że to był ogólnie nasz dobry mecz, bo w Rzeszowie nigdy nie gra się łatwo. Dziewczyny z Rzeszowa zawsze się tutaj mocno stawiają. Grają aktualnie bardzo dobry sezon, co pokazały też ostatnimi wynikami w TAURON Pucharze Polski, który przecież zdobyły. Jest to bardzo mocny zespół, na który trzeba się zawsze mocno nastawiać. Nie można z nimi grać na pół gwizdka. Musiałyśmy się dużo napocić i tak samo pewnie będzie w meczu rewanżowym u nas. To jest ćwierćfinał Ligi Mistrzyń i to są dodatkowe emocje, bo wszystko się może zdarzyć, a przejście tego ćwierćfinału to jest już Final Four i też taki spokój dla głowy. Dlatego wydaje mi się, że możemy wracać z Rzeszowa do Włoch zadowolone – dodaje Wołosz.

Czy polska rozgrywająca ucieszyła się na kolejny przyjazd do Polski, bo wcześniej w fazie grupowej Ligi Mistrzyń A. Carraro Imoco Conegliano też rywalizowało z DevelopResem Rzeszów i była okazja ponownie przyjechać do ojczystego kraju?

- Na pewno to jest zawsze fajne uczucie wrócić do Polski i porozmawiać w ojczystym języku z większą liczbą osób niż tylko z Martyną Łukasik, którą mam obecnie w zespole. Fajnie jest też zjeść jakąś dobrą, polską zupę, której we Włoszech nie ma, także to jest na pewno super uczucie – mówi Polka.

Zwycięstwo Imoco Conegliano z DevelopResem było już 47. z rzędu licząc wszystkie rozgrywki klubowe, w których włoska drużyna regularnie bierze udział. Co jest kluczem do takiej imponującej serii i czy Conegliano jest w stanie pokusić się o kolejny rekord [ich dotychczasowy wynosi 76 zwycięstw z rzędu w latach 2019-2021 – przyp. red.]?

Na pewno ważny jest nasz „mental”, ale my staramy się o tej serii zwycięstw w ogóle nie myśleć. Podchodzimy do każdego meczu tak jakby to był pierwszy mecz jakiejkolwiek serii, także wydaje mi się, że już wystarczającą presję mamy z tego względu, że wiemy jakim jesteśmy zespołem i co chcemy osiągnąć w tym sezonie. Dokładanie sobie do tego dodatkowej presji, żeby przedłużać jakąkolwiek serię, nie jest nam już potrzebne. Poza tym to bardziej dziennikarze i kibice, oczywiście także we Włoszech, cały czas o to pytają i to podkręcają. My jednak staramy się trzymać to gdzieś daleko, żeby to nas nie paraliżowało – stwierdza Wołosz.

W pierwszych meczach ćwierćfinałowych Ligi Mistrzyń wszystkie mecze zakończyły się wynikami 3:0, mimo że w tym gronie są aż trzy włoskie i tureckie zespoły, które należą do potentatów w Europie. Czego można się spodziewać na dalszym etapie rywalizacji?

Uważam, że wszystkie zespoły włoskie i tureckie, które są w tej stawce, są bardzo mocne. Wydaje mi się, że te wyniki, które były w pierwszych meczach ćwierćfinałowych, zwłaszcza w parach Numia Vero Volley Mediolan – Eczaczibasi Stambuł oraz Vakifbank Stambuł – Fenerbahce Medicana Stambuł, zupełnie nie odzwierciedlają tego jaki jest poziom tych drużyn. Dlatego uważam, że w rewanżach równie dobrze wynik może być w drugą stronę. Moim zdaniem poziom Ligi Mistrzyń już na tym etapie jest bardzo wysoki, a później w Final Four będzie jeszcze wyższy. Gra w jednym meczu półfinałowym, to na pewno będzie granie na noże. Siatkówka kobieca idzie w siłę i ten poziom pierwszych sześciu zespołów LM jest naprawdę bardzo wysoki – przekonuje.

Czy polską rozgrywającą cieszy powrót do formatu Final Four Ligi Mistrzyń?

- Ciężko mi to stwierdzić, natomiast dobrze wspominam te poprzednie Final Four – mimo że nie zawsze wygrywałyśmy nawet mecz półfinałowy. Wydaje mi się, że to będzie bardziej taki smaczek, że to jest jednak tylko jeden mecz półfinałowy i nie ma rewanżu. Także tutaj naprawdę decydująca będzie dyspozycja dnia i to jak pod koniec sezonu zespoły będą wyglądały fizycznie, bo jednak dwa mecze pod rząd dzień po dniu z różnymi drużynami, grane na sto procent, to będzie na pewno duży wysiłek – ocenia polska rozgrywająca.

Czy właśnie Final Four Ligi Mistrzyń to może być najtrudniejszy w tym sezonie turniej dla A. Carraro Imoco Conegliano ze względu na wysoki poziom i dużą konkurencję?

Nie wiem, bo już w najbliższy weekend zaczynamy we Włoszech play-offy, które będą w tym roku bardzo ciężkie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie w pierwszej rundzie, to potem w półfinale trafimy chyba na Novarę, która gra dobrze, wygrałyśmy ostatnio z nimi w lidze, ale jest takim trochę niewygodnym przeciwnikiem dla nas, także zapowiadają się nam długie play-offy i mam nadzieję, że dotrzemy w nich do finału – kończy Wołosz.

 

Powrót do listy

Powiązane informacje

POWIĄZANE WIADOMOŚCI