Manuel Armoa: W Polsce podoba mi się bezpieczeństwo i sytuacja ekonomiczna
- Cały czas mamy swoje szanse. Przed nami bardzo ważny mecz z GKS-em, który musimy bezwzględnie wygrać za trzy punkty. Potem mamy ciężki terminarz, ale mimo trudnego układu meczów możemy powalczyć o play-off. Musimy w każdym meczu naciskać na rywali i starać się unikać popełniania błędów w prostych sytuacjach – mówi argentyński przyjmujący Indykpolu AZS Olsztyn, Manuel Armoa.
PLUSLIGA.PL: W przegranym meczu z Asseco Resovią mieliście swoje szanse zwłaszcza w drugim secie, kiedy wypuściliście z rąk sześciopunktowe prowadzenie. Takich sytuacji najbardziej szkoda?
Manuel Armoa (argentyński przyjmujący Indykpolu AZS Olsztyn): Faktycznie, było już 17:11 dla nas, ale rywale przycisnęli wtedy mocno na zagrywce i chwilę potem było po nas. Szkoda, że przytrafił się nam taki słabszy moment i przestój. Do końca meczu podjęliśmy jednak walkę. Tylko w pierwszym secie rywale nas rozstrzelali, a potem też ich naciskaliśmy i walczyliśmy do końca. To jest pozytywne, a teraz musimy się już koncentrować na kolejnym meczu, który rozegramy u siebie.
PLUSLIGA.PL: Indykpol AZS zmierzy się w sobotę z GKS-em Katowice, który mimo ciężkiej sytuacji w tabeli pokazuje dobrą siatkówkę i nie można go lekceważyć?
To prawda. Rywale nie mają nic do stracenia, a my musimy koniecznie wygrać to spotkanie. Dla nas to będzie bardzo ważny mecz, który musimy wygrać.
PLUSLIGA.PL: W związku z kontuzją Moritza Karlitzka jest pan ostatnio szóstkowym graczem Indykpolu AZS Olsztyn i dostaje sporo szans gry. Jak się pan odnajduje w takiej sytuacji? W Rzeszowie zdobył pan 11 pkt imponując w ataku (55 proc. skuteczności), ale mając problemy w przyjęciu (39 proc., 3 bezpośrednie błędy).
Czuję się dobrze na boisku. Już na początku sezonu też była taka sytuacja, że Moritz miał problemy zdrowotne i wtedy również więcej grałem. Szkoda, że Moritz ma tyle problemów ze zdrowiem i wciąż nie może z nami grać. Ja z kolei staram się wykorzystać daną mi szansę i brać na siebie więcej odpowiedzialności.
PLUSLIGA.PL: Indykpol AZS boryka się w tym sezonie z różnymi problemami, także jeśli chodzi o trenerów. Aż trudno uwierzyć, że tych pechowych zdarzeń jest tak wiele?
Od poniedziałku drużynę będzie prowadził już czwarty w tym sezonie trener, biorąc pod uwagę obsadę na ławce trenerskiej w meczu w Rzeszowie. Ja również miałem w trakcie tych rozgrywek duże problemy zdrowotne, bo przez dwa tygodnie przebywałem w szpitalu. Odczuwałem silny ból brzucha i pierwszy raz w życiu musiałem być hospitalizowany, a wiadomo że za granicą jest dodatkowy dyskomfort ze względu na inny język. Pod względem problemów zdrowotnych i kontuzji to jest jakiś szalony sezon. Teraz wszyscy łączymy się z Marcinem [Mierzejewskim], bo czeka go bardzo trudny moment, a wszyscy go wspieramy i gramy dla niego. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się dla niego ułoży i wróci jak najszybciej do siatkówki.
PLUSLIGA.PL: Z trenerem Marcinem Mierzejewskim chyba wszyscy mieliście dobry kontakt i też z nim jako pierwszym szkoleniowcem zaczęliście pościg w górę tabeli?
Zdecydowanie. Marcin uratował nas przed walką o utrzymanie się w PlusLidze. Miał bardzo dobry wpływ na nasz zespół i jest też osobą bardzo cenioną w klubie oraz wśród kibiców, bo jest przecież z Olsztyna. Myślę, że osiągaliśmy z nim fajne wyniki, a poza kwestiami trenerskimi Marcin jest przede wszystkim znakomitą osobą. Mamy nadzieję, że wszystko z nim będzie dobrze.
PLUSLIGA.PL: Indykpol AZS Olsztyn mimo porażki w Rzeszowie jest wciąż w grze o awans do fazy play-off?
Oczywiście. Cały czas mamy swoje szanse. Przed nami bardzo ważny mecz z GKS-em, który musimy bezwzględnie wygrać za trzy punkty. Potem mamy ciężki terminarz, bo m.in. mecze z ZAKSĄ, Lublinem, Projektem i Częstochową. Mimo trudnego układu meczów możemy powalczyć o play-off. Musimy w każdym meczu naciskać na rywali i starać się unikać popełniania błędów w prostych sytuacjach, jak dogranie piłki w kontrze, czy przyjęcie skróconego serwisu.
PLUSLIGA.PL: Czy po swojej grze dostrzega pan postęp? Największe rezerwy ma pan wciąż w przyjęciu zagrywki i jest szukany w tym elemencie przez rywali.
Wiem o tym, że rywale często we mnie celują zagrywką, ale dobrze się z tym czuję. To jest dopiero mój drugi sezon za granicą, bo rok temu debiutowałem nie tylko w Polsce, ale w ogóle w Europie. Pod koniec rozgrywek, w trakcie których dużo pracowałem pod okiem trenera Javiera Webera, byłem już trzecim przyjmującym w zespole. Trener Weber poświęcał mi dużo czasu i nawet jak mieliśmy wolny dzień, to zachęcał, żebym przyszedł potrenować przyjęcie zagrywki. Myślę, że praca z nim dużo mi dała i już w zeszłym sezonie mocno poprawiłem przyjęcie. W tym sezonie też dużo pracuję w tym elemencie i widzę postępy. Czasami rywale naprawdę świetnie serwują i nie jest łatwo przyjmować ich zagrywki. Na mojej pozycji ważne jest, żeby zdobywać punkty w ataku, ale też odpowiadać za przyjęcie. Myślę, że całkiem dobrze mi idzie i wciąż wiele gry przede mną, bo jestem młodym zawodnikiem.
PLUSLIGA.PL: Jest pan bardzo emocjonalnym graczem, który jednak czasem za bardzo się denerwuje i nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy. Nad tym też pan pracuje?
To prawda, ale to wszystko przez to, że mam w sobie latynoską krew, więc jestem od dziecka nauczony, że nic nie przychodzi nam łatwo i o wszystko sami musimy walczyć, bo pod względem ekonomicznym sytuacja w kraju jest dramatyczna. Jak tylko mamy jakąś okazję, to trzeba z niej korzystać i to doceniać. Rodzice zawsze mi to powtarzają. Jak już coś robimy, to na sto procent zaangażowania, a nie na pół gwizdka. Czasami może rzeczywiście za bardzo ponoszą mnie emocje i niepotrzebnie się wykłócam, ale to jest sport.
PLUSLIGA.PL: Ma pan charakter wojownika?
Tak, ale też zawsze staram się jak najwięcej uśmiechać i dawać drużynie pozytywne emocje. W życiu codziennym również taki jestem.
PLUSLIGA.PL: Grę w siatkówkę wybrał pan ze względu na duże tradycje rodzinne w tej dyscyplinie?
Tak. Moja mama grała 10 lat w siatkówkę, również we Włoszech i w Brazylii. Mój tato – Fabian Armoa był trenerem reprezentacji Argentyny m.in. na IO w Atenach w 2004 roku. W siatkówkę grali też moi dziadkowie, wujkowie, kuzyni, rodzeństwo, czyli bardzo duża część rodziny. Dlatego też byłem skazany na siatkówkę i miałem ją we krwi.
PLUSLIGA.PL: Jak się panu podoba życie w Polsce?
Bardzo lubię Polskę. Za każdym razem jak koledzy z drużyny pytają mnie co takiego najchętniej wziąłbym z Polski i przeniósł do Argentyny, to zawsze powtarzam, że bezpieczeństwo. Dla mnie to jest niesamowite, że mogę zostawić otwarty samochód, czy kartę kredytową na wierzchu i nie muszę się martwić, że zostanę zaraz okradziony. Podoba mi się też sytuacja ekonomiczna i poziom życia. Gorzej jest na pewno z pogodą i jej bym nie zabrał do Argentyny. Teraz w mojej ojczyźnie jest lato i jak oglądam rano zdjęcia i filmiki na Instagramie, to znajomi przebywają na plaży, a w Polsce zimą jest czasem minus 10. W zeszłym roku jak mama odwiedziła mnie na meczu zimą to w Polsce było akurat minus 17, więc bardzo zimno. To było szaleństwo! W Polsce podoba mi się za to znakomita atmosfera na halach. Kibice są niesamowicie i uwielbiają siatkówkę. Bardzo cieszę się z tego, że dostałem szansę gry właśnie w PlusLidze i staram się ją jak najlepiej wykorzystać.
PLUSLIGA.PL: W innych zespołach, chociażby w Ślepsku Malow Suwałki, występują pana rodacy. Czy w trakcie sezonu macie okazję spotykać się poza meczami siatkarskimi?
Oczywiście! Jak tylko mamy wolny dzień, to od razu coś wspólnie organizujemy, żeby się spotkać. Odwiedzają nas też znajomi z Argentyny i dla nas jest to bardzo ważne, bo przez parę miesięcy nie byliśmy już w naszym kraju i za nim tęsknimy. Dlatego fajnie jest się razem spotkać i wypić yerba mate. Jak tylko mamy taką możliwość, to się umawiamy w jakimś miejscu także z kolegami, którzy grają w Jastrzębskim Węglu czy w Nysie.
PLUSLIGA.PL: Ma pan w Polsce jakieś ulubione miasto lub miejscowość?
Najbardziej lubię Warszawę, bo tam jest najwięcej możliwości jeśli chodzi o imprezy. Olsztyn też jest niesamowity, jak całe województwo warmińsko-mazurskie. Lublin również mi się podoba, no i oczywiście Gdańsk. Byłem także w Krakowie i praktycznie w większości miejsc turystycznych w Polsce, może za wyjątkiem Zakopanego. Lato w Polsce jest naprawdę niesamowite.