Aktualności

Matias Sanchez: wmawiali mi, że nigdy nie zagram na najwyższym poziomie, bo jestem zbyt niski. Nie wierzcie, walczcie o swoje!

Wrócił na boisko po kontuzji i pomógł swojej drużynie pokonać Asseco Resovię. Specjalnie dla nas rozgrywający Ślepska Malow Suwałki opowiada, jak gracz mierzący zaledwie 173 centymetrów wzrostu przebił się wśród siatkarskich wielkoludów i wywalczył brązowy medal olimpijski, czy miejsce w jednej z najlepszych lig świata PlusLidze. Polecamy rozmowę z argentyńskim magikiem rozegrania.

PLUSLIGA.PL: Czy w Argentynie do siatkówki garną się tylko ci, którzy nie potrafią grać w piłkę nożną?
MATIAS SANCHEZ (argentyński rozgrywający Ślepska Malow Suwałki): Może to trochę uproszczenie, ale w sumie prawda. Piłka nożna to u nas coś niezwykle ważnego, pewnie 8 na 10 dzieciaków gra w nią na ulicach czy trenuje w klubach. Jest piłka, a potem długo, długo nic.

PLUSLIGA.PL: Dlaczego nie próbowałeś w niej swoich sił, a wylądowałeś w siatkówce?
Moja rodzina jest po prostu inna, ot cała historia. Rodzice zarządzali klubem siatkarskim Obras de San Juan, ojciec był także trenerem, siostra i brat grali w siatkówkę.

PLUSLIGA.PL: Czy byłeś na nią skazany?
Wcale nie musiałem zostać siatkarzem. Jako dziecko kochałem się ruszać, więc próbowałem rozmaitych sportów: pływałem, grałem oczywiście trochę w piłkę i tenisa. Moja rodzina była naprawdę bardzo sportowa, dużo czasu spędzaliśmy w klubie, na różnych aktywnościach. Latem przychodziłem wczesnym popołudniem, wracałem do domu o drugiej w nocy, cały czas w coś grając. Sport i mały rodzinny klub mam we krwi, to nasz sposób na życie. Spędziłem tak całe dzieciństwo, od 7 do 14 roku życia.



PLUSLIGA.PL: Aż musiałeś się zdecydować?
Chodziłem normalnie do szkoły i na tyle różnych treningów, że na koniec dnia nie byłem zmęczony tylko wyczerpany. W końcu mama kazała wybrać. W tamtym czasie byłem całkiem dobrym tenisistą, druga rakieta Argentyny w swojej kategorii wiekowej. Powiedziałem mamie: dobra, wybieram tenis! A ona odparła: mówisz, że siatkówkę? Zapytałem ją, po co kazała mi wybierać, skoro wyboru nie miałem? Ale się z nią zgodziłem i postawiłem na siatkówkę. Można powiedzieć, że wybrała trochę za mnie, na siłę.

PLUSLIGA.PL: Nie miałeś o to pretensji, może mogłeś zostać poważnym tenisistą?
Teraz jestem tu, na takim etapie kariery w siatkówce, więc nie mam prawa narzekać. Ale wówczas nie przyjąłem tego z łatwością, chciałem uprawiać tenis, na pewno bardziej go lubiłem niż siatkówkę. On też dawał wielkie nadzieje, szansę na rozwój, a przy sukcesach, niezłe zarobki. Poza tym trenerzy w siatkówce mnie zniechęcali.

PLUSLIGA.PL: Czemu zniechęcali?
Tak jak mówiłem, trenowałem różne rzeczy, ale w siatkówce często słyszałem: jesteś taki malutki, fajnie grasz, ale...

PLUSLIGA.PL: Jakie „ale”?
Ale nigdy nie będziesz wystarczająco dobry, bo jesteś zbyt niski – słyszałem to tyle razy, co „dzień dobry”. Dobry, ale... Że nigdy nie zagram w najwyższej lidze, że to w sumie nie ma sensu. Łatwiej mi było wtedy przebijać się w tenisie, choć dzisiaj w tej dyscyplinie też grają często sami wysocy sportowcy. Wtedy jednak nie było to aż tak ważne i oczywiste, jak w siatkówce.

PLUSLIGA.PL: Wkurzałeś się, gdy ktoś zaczynał swoje „ale”?
Nie byłem zły, bardziej smutny.

PLUSLIGA.PL: Dlaczego?
Trenerzy ze smutkiem w oczach mówili mi, że jestem dobry – bo byłem – ale jednocześnie próbowali zgasić entuzjazm, bo wiedzieli że nie urosnę tyle, żeby pasować do tabelek. Część szkoleniowców z założenia chce stawiać na wysokich, najlepiej dwumetrowych rozgrywających i wtedy taki gracz jak ja, wydaje się nieprzydatny. O tym mi mówili, przestrzegali. Widzieli, że umiem rozgrywać lepiej od wyższych kolegów, ale uważali że w przyszłości braki fizyczne mnie ostatecznie przekreślą. To znaczy z zawodowego, najwyższego poziomu. Część namawiała mnie także na pozycję libero, ale mówiłem im: ej, jestem rozgrywającym!

PLUSLIGA.PL: Rozmawiałeś o tym ze swoimi rodzicami?
Tak. Zawsze mnie wspierali, wierzyli we mnie i w moje umiejętności. Gram w siatkówkę dzięki nim, ich wsparciu, całej rodziny. Cały czas mówili: nie przejmuj się gadaniem o wzroście, tylko zasuwaj i rób swoje. Kluczowa była także decyzja mojego brata.

PLUSLIGA.PL: Jaka?
Nasz klub był wtedy w odpowiedniku polskiej pierwszej ligi, brat rozgrywał. W pewnym momencie powiedział trenerowi, że ma 23 lata i lepszy już raczej nie będzie i że chce, żebym to ja dostał szansę, bo mam większy potencjał.

PLUSLIGA.PL: Naprawdę?
Mówiłem, że bez mojej rodziny by mnie tu nie było! Miałem piętnaście lat, a on 23. Sam zaproponował, że będzie moim zmiennikiem, bylebym miał szansę grać i się rozwijać. Przekonał trenera, że mam większe możliwości, a on pewnie pogra w drugiej lidze. Uważał, że ja mam większe szanse na sukces.

PLUSLIGA.PL: Niesamowite!
To prawda. Nikt nigdy nie pomógł mi bardziej w życiu, niż on wtedy. Nigdy mu tego nie zapomnę! Dzięki niemu pokazałem w tamtym sezonie, że potrafię i mogę grać – przegraliśmy dopiero w finale, a dla mnie był to przełomowy okres. Awansowaliśmy ligę wyżej, a ja sobie radziłem w silnej lidze, bo wtedy w Argentynie były pieniądze na siatkówkę. W końcu trafiłem jako drugi rozgrywający do Bolivaru. Dziś mój brat nadal gra w naszym rodzinnym klubie.



PLUSLIGA.PL: Po wejściu do zawodowej siatkówki skończyło się mówienie o twoim nikczemnym wzroście?
Skąd! Ale to jest jednak coś zupełnie innego – gdy jesteś młodym człowiekiem i ktoś ci mówi, że jesteś dobry ale za mały i nic z ciebie nie będzie, to jest to coś co może zniszczyć ci życie. Jak już się udało przebić do zawodowego sportu, to najwyżej ktoś cię nie docenia i szuka innego rodzaju zawodnika, a nie odbiera ci marzenia. Nadal wiele osób uważa, że jestem za mały i na mnie nie postawi, ale gdy słyszałem to jako 16-latek, to było dla mnie bardzo trudne.

PLUSLIGA.PL: W jaki sposób dziś reagujesz?
W żaden, przecież wiem że jestem mały jak na siatkarza, to oczywiste. Większość moich kolegów z drużyny ma dwa metry albo więcej, różnica jest widoczna gołym okiem (śmiech). Ale nie chcę być onieśmielony, a raczej wyciągać plusy z tego faktu – grać po swojemu, inaczej niż moi wyżsi koledzy.

PLUSLIGA.PL: Zdajesz sobie sprawę, że możesz być inspiracją dla tych dzieciaków, którym mówi się dzisiaj: „jesteś dobry, ale za niski”?
Cieszę się, że mogę pokazać, iż na tej pozycji nie ma rzeczy niemożliwych, a braki fizyczne nie muszą zamykać drogi do zawodowego sportu. Zresztą w ostatnim czasie w PlusLidze nie byłem tylko ja, grał przecież Masahiro Sekita (sezon 2021/2022, 175 cm wzrostu – przyp. red.), a legendą ligi jest Benjamin Toniutti, dwukrotny mistrz olimpijski, który mierzy 183 centymetry.

PLUSLIGA.PL: Nadal dziesięć centymetrów więcej niż ty...
To prawda, moja historia może być inna, bo naprawdę jestem bardzo niski w tym sporcie, jeśli nie liczymy libero. Ale nie jestem jedyny. Wielu niższych graczy grało także w Brazylii, w mojej Argentynie, jak widać, jednak można.

PLUSLIGA.PL: Jak to dziś wygląda, w jaki sposób zawodowi trenerzy podchodzą do twojego wzrostu, do graczy o takich parametrach?
Chyba jest coraz więcej wiary w tych którzy nie są wysocy, ale mają inne zalety – to znaczy przede wszystkim świetnie rozgrywają, są szybcy, kreatywni i mało przewidywalni. Widać to po renomie Toniuttiego, który wygrywa tu wszystko, jest legendą PlusLigi, a przecież to jeden z niższych graczy na tej pozycji w Polsce.

PLUSLIGA.PL: Niski rozgrywacz daje przewagę?
Zależy w jakiej sytuacji, ale z pewnością może być tak, że szybszy zawodnik zrobi różnicę, gdy piłka jest przyjęta daleko od siatki, może grać bardzo szybko i gubić blok rywali. Ale nie wiązałbym tego tylko ze wzrostem. Po prostu dziś często trzeba ryzykować, przyspieszać wystawy, grać nieoczywiste akcje. Trener zawsze może wybrać, czy chce rozgrywającego grającego dokładniej na dobrze ustawiony blok czy gracza o innej charakterystyce, który będzie gubił blok rywali, ale czasem kosztem dokładności, bo piłki będą bardzo szybkie.



PLUSLIGA.PL: Jak się odnalazłeś w Polsce?
Kocham Polskę i PlusLigę! Gdy przyjechałem tutaj nie znałem zbyt wielu polskich graczy i z każdym kolejnym meczem nie mogłem wyjść z podziwu – mówiłem sobie, do cholery, co to jest za gość? Jestem tutaj szczęśliwy. Gdy byłem młodym graczem nawet nie mogłem przypuszczać, że będę miał szansę pokazania się w takiej lidze. Wmawiano mi, że nie zrobię kariery nawet w rodzimej, a co dopiero w najlepszej na świecie. A tu proszę, jestem.

PLUSLIGA.PL: Lubisz Suwałki?
Pierwszy rok był trudny, bo kulturowo bardzo się różniliśmy, ale teraz poznałem wielu wspaniałych ludzi, dowiedziałem się więcej na temat miejscowej kultury i jestem szczęśliwy. Rodzina często się pyta, jak sobie daję rade zimą, gdy o trzeciej po południu robi się ciemno? Ale ja się chyba przyzwyczaiłem, jest mi tutaj dobrze – a im trudno zrozumieć, bo w trakcie naszej zimy mamy mniej więcej 10 stopni na plusie i słońce.



PLUSLIGA.PL: Masz swojego idola na rozegraniu?
Tak, wcześniej podziwiałem Brazylijczyka Williama, teraz za najlepszego na świecie uważam Luciano De Cecco. Trenowałem i grałem z nim, i nie mogę zrozumieć jak to jest możliwe, że wszystko przychodzi mu z taką łatwością, naturalnością? Tego może mu pozazdrościć każdy inny rozgrywający na świecie.

PLUSLIGA.PL: Wywalczyłeś razem z reprezentacją Argentyny brązowy medal igrzysk w Tokio. Jak wam się udaje przebić w światowej siatkówce, macie wielu świetnych graczy i trenerów.
W naszym kraju siatkówka to może trzeci czy czwarty sport. Niezły, ale nie najważniejszy. Myślę, że ze względu na braki fizyczne – nie mamy zbyt wielu bardzo wysokich zawodników – szukamy innych dróg. Stawiamy bardziej na obronę, asekurację, technikę i spryt w ataku, kombinacyjne rozegranie. Chcemy i musimy być inni, bo pod względem warunków fizycznych nie możemy się równać ze światową czołówką.

PLUSLIGA.PL: Wracając do ciebie, wielu obserwatorów uważa, że czasem grasz jak szaleniec!
Szkoda, że nie widzieli mnie jako młodego zawodnika, to dopiero było szaleństwo! Potrafiłem grać krótką z siódmego czy ósmego metra, w PlusLidze by to nie przeszło. Ale to prawda, że nie chcę być i prowadzić gry jak inni, wysocy rozgrywający. Po co miałbym to robić? Jeśli bym tak grał, trener wybrałby zawsze tego wyższego, sam bym tak zrobił na jego miejscu. Lewo-prawo to nie mój styl, po prostu. Ale nie chodzi o to, żeby się popisywać, a pomagać kolegom z drużyny, tworzyć dla nich sytuacje, gdy mają pojedynczy albo przelatujący blok.

PLUSLIGA.PL: Zapytam wprost: czy jesteś w stanie grać prosto, gdy trener ci każe? Przez cały mecz?
Nie wiem, może gdyby zaszła tak konieczność, ale to nie byłbym ja, szybkość i gubienie bloku mam we krwi, to dla mnie automatyzm. Gdybym miał uprościć grę, musiałbym się cały czas kontrolować i zmuszać do tego. Gram, żeby się cieszyć siatkówką. Chcę być zadowolony, gdy jestem na boisku, bo to kocham. Jestem niski, w bloku nie za dobry, w obronie i zagrywce zwyczajny, więc po co miałbym jeszcze zwyczajnie rozgrywać?

PLUSLIGA.PL: Czyli stawiasz na lepsze rozgrywanie?
Lepsze to złe słowo, po prostu staram się grać inaczej, w swój własny sposób. Inaczej niż wyżsi gracze. To po tym się mnie rozpoznaje. 



PLUSLIGA.PL: Co możesz powiedzieć młodym polskim siatkarzom, którzy marzą o wielkim graniu, ale nie mają odpowiedniego wzrostu?
OK, dziś w siatkówce nawet 180 cm to mało. Ale według mnie, jeśli ktoś wierzy, to może! Nawet jeśli po drodze wiele osób powie ci, że nie dasz rady, to walcz o swoje. Jeśli nie uda się, nie będziesz mieć szczęścia czy odpowiednich umiejętności, to trudno. Ale walczyłeś! Jeśli nie spróbujesz, możesz tego żałować, więc nie warto się poddawać. Trzeba spróbować, to kluczowe. Wierzcie w siebie! Przecież w kadrze Japonii występuje Yuji Nishida, który mierzy 186 centymetrów i jest jednym z najlepszych atakujących świata. To nie jest bariera nie do przeskoczenia! Może takich graczy nie ma wielu, ale jednak jacyś są, dają nadzieję i pozwalają marzyć. Nie zapominajcie o tym!

PLUSLIGA.PL: A trenerom?
Niech pozwolą grać lepszym, po prostu! Wiem, że szkoleniowcy szukają ludzi z potencjałem na przyszłość, ale niech nie zamykają oczu na tych, którzy mają to „coś”, ale nie posiadają dobrych warunków fizycznych. Zawsze stawiajcie na jakość. Niech za przykład posłuży choćby Jakub Kochanowski, który jak na środkowego nie jest wysoki, nie ma nawet dwóch metrów. Ale ma za to tyle innych cech, które kreują go na jednego z najlepszych na świecie.

Powrót do listy

Powiązane informacje

POWIĄZANE WIADOMOŚCI