Aktualności

Stephen Boyer: Marzyłem o igrzyskach we Francji, ale nie zagram. Dla mnie to katastrofa

Atakujący Asseco Resovii Rzeszów Stephen Boyer w bardzo długiej i ciekawej rozmowie z serwisem PlusLiga.pl opowiada m.in. o swoje sytuacji zdrowotnej oraz o tym, dlaczego nie będzie mógł zagrać w igrzyskach olimpijskich, które odbędą się w jego ojczyźnie.

– Jak wygląda pana sytuacja zdrowotna? Czy jest pan już w stanie w pełni trenować?

– Pod względem fizycznym czuję się dobrze. Odbudowuję formę; od ponad tygodnia normalnie trenuję. Skoki wykonuję już od jakiegoś czasu, a od kilku dni zasięg mojego wyskoku do ataku jest coraz wyższy. Z treningu na trening czuję też mniejszy ból w stawie skokowym i coraz mniejszy dyskomfort. Myślę, że moja dyspozycja fizyczna jest dobra i idzie we właściwym kierunku. Z upływem czasu jest lepiej i czuję też, że mam coraz więcej mocy.

– Skoro może pan skakać, to znaczy, że to już nie są tylko zajęcia na siłowni czy indywidualne w hali, ale gotowość do treningu siatkarskiego?

– Tak. Aktualnie przebywam w ośrodku sportowym w Montpellier, gdzie mam możliwość trenowania z kadrą juniorską (do 22. lat). Już od jakiegoś czasu trenuję z nimi, zwłaszcza, że jak zacząłem, to pierwsza reprezentacja przebywała na turnieju VNL w Kanadzie. Na początku założenia były takie, że dołączę do kolegów z drużyny narodowej i pojadę na turniej VNL rozgrywany na Filipinach.

– Czy to znaczy, że pana powrót na boisko zbliża się wielkimi krokami i nie ma zagrożenia, że nie zdąży pan być w formie na igrzyska w Paryżu?

– Tak to miało wyglądać, ale już wiem, że mogę koncentrować się wyłącznie na przygotowaniach do sezonu klubowego z Asseco Resovią. Kilka dni temu odbyłem rozmowę z trenerem reprezentacji i Andrea Giani przekazał mi, że nie będę członkiem drużyny ani na pozostałą część rozgrywek Ligi Narodów ani na igrzyska olimpijskie.

– Trener Giani obawiał się, że nie da pan rady przygotować odpowiedniej dyspozycji na turniej olimpijski?

– Moim zdaniem to wcale nie o to chodziło, bo pod względem fizycznym uważam, że dałbym spokojnie radę. Jeszcze nie tak dawno nie mogłem skakać, a teraz już to robię na około 70 procent swoich możliwości, z tendencją zwyżkową z każdym treningiem. Do igrzysk zostało jeszcze sześć tygodni, więc nie ma obaw, że nie byłbym w stanie przygotować wysokiej formy na ten turniej i być w gotowości do gry na sto procent. Po prostu trener przyznał, że jest zadowolony z tego jakim aktualnie dysponuje zespołem i jak ten zespół się prezentuje. Zadzwonił więc żeby mi przekazać, że nie będzie mnie w tym roku w drużynie.

– Pana rozczarowanie taką decyzją było pewnie ogromne?

– Rozczarowanie? To delikatnie powiedziane. Dla mnie osobiście, to jest totalna katastrofa, ale z drugiej strony, też pewnego rodzaju motywacja, bo właściwie już nie mogę się doczekać startu nowego sezonu PlusLigi z Asseco Resovią. Już teraz trenuję i przygotowuję się pod kątem rozgrywek ligowych. Okazało się, że wszystko to co robiłem tuż po kontuzji, żeby jak najszybciej wyleczyć się i wrócić do gry, poszło w jakiś sposób na marne, bo i tak nie zagram w reprezentacji, ale też wiadomo, że muszę myśleć o swojej przyszłości i zrobić wszystko, żeby jak najlepiej przygotować się do sezonu klubowego. Dla mnie będzie to duże wyzwanie. Mam wszystko do dyspozycji, żeby już teraz pracować zarówno na siłowni, na hali, jak i z fizjoterapeutą. Przyjadę też odpowiednio wcześniej do Rzeszowa na przygotowania do sezonu i będę brał udział w przygotowaniach.

– Dla pana będzie to nietypowa sytuacja, żeby zaczynać przygotowania w klubie od samego początku?

– Miałem już podobny przypadek kiedy grałem w Weronie i potem w Jastrzębiu, kiedy doznałem kontuzji i nie mogłem grać w reprezentacji. Za każdym razem wracałem do swojej optymalnej dyspozycji poprzez grę w klubie i teraz też tak zamierzam, zaczynając praktycznie od zera. Myślę, że mój drugi sezon klubowy w Jastrzębiu, który był bardzo udany, pokazał, że potrafiłem odbudować swoją dyspozycję po kontuzji i przerwie w grze w reprezentacji. Wtedy też pamiętam, że miałem ogromną motywację, żeby wrócić na boisko jeszcze silniejszym. Teraz również, mając więcej wolnego czasu do dyspozycji, zamierzam go maksymalnie wykorzystać, żeby trenować i wrócić do gry będąc jeszcze silniejszym niż wcześniej.

– Z rozmowy z trenerem reprezentacji wynikało jednak, że pana absencja dotyczy tylko tego sezonu i tylko w tym roku Andrea Giani nie widział dla pana miejsca w składzie?

– Nie wiem. Trener przekazał, że nie będę już częścią zespołu w tym roku na dalszą część sezonu. Najpierw ustalenia z nim były takie, że miałem pojechać z kadrą już na turniej VNL do Kanady. Potem jednak trener stwierdził, że w Kanadzie nie będzie ani czasu ani warunków dla mnie do trenowania. Ja to rozumiałem i trenowałem w ośrodku centralnym w Montpellier z kadrą juniorów. Nastawiałem się na to, że pojadę na turniej VNL na Filipiny, bo takie były wcześniej ustalenia z trenerem, żeby tam chociaż w jednym meczu mnie spróbować, dać mi szansę, zobaczyć w jakiej jestem dyspozycji i przekonać się, czy będę w stanie powalczyć o miejsce w zespole na igrzyska. Potem jednak trener zadzwonił, żeby mnie poinformować, że nie będę występował w kadrze. Nie dostałem szansy, żeby się pokazać i nie uważam, żeby decyzja trenera była podyktowana moją kontuzją, która została już wyleczona. Trener powiedział mi, że jest zadowolony z tego jak prezentuje się aktualnie nasza drużyna. Ja również cieszę się z tego, że moi koledzy z reprezentacji bardzo dobrze grają i patrząc na ich ostatnie mecze od dłuższego czasu nie widziałem drużyny Francji grającej tak dobrze. Myślę, że poziom i styl gry są dobre, więc to może się podobać. Dla mnie najgorsze jest to, że nie miałem nawet szansy, żeby zobaczyć jak będzie wyglądała moja gra w drużynie narodowej i jak będę się prezentował na boisku po powrocie po kontuzji. Wiadomo, że ten rok jest szczególny, bo igrzyska są przecież we Francji i nasza drużyna broni złotego medalu wywalczonego w Tokio. Teraz jest mi bardzo ciężko to wszystko przyjąć i się z tym pogodzić. Uważam jednak, że nic nie dzieje się bez powodu. To jest dla mnie duży cios. Muszę sobie z tym poradzić i zrozumieć dlaczego tak się stało. Z drugiej strony, takie coś szalenie motywuje mnie już na przyszły sezon i na przyszłość. Nie wiem co będzie w przyszłym sezonie reprezentacyjnym, bo o tym nie rozmawialiśmy. Trener przekazał tylko, że jest zadowolony z zespołu, którym obecnie dysponuje i z tego jak gra nasza drużyna. Natomiast rozmowa w ogóle nie dotyczyła tego w jakiej jestem kondycji, więc sam nie wiem jak to odbierać. To jest dla mnie poniekąd dziwne i na pewno trudne. Targają mną różne emocje, ale na szczęście w tej trudnej sytuacji mam bliskich wokół siebie, moją rodzinę i dziewczynę, którzy mnie wspierają. Myślę, że to co się stało, to jest dla mnie najtrudniejszy moment w karierze, ale wiem, że na tym świat się nie kończy i jestem zmotywowany, żeby wrócić do gry w przyszłym sezonie na jeszcze lepszym poziomie niż wcześniej.

– Kontuzja, której doznał pan w pierwszej rundzie play-off PlusLigi w trakcie meczu Trefla Gdańsk z Asseco Resovią przydarzyła się w momencie, w którym był pan w znakomitej formie i zespół też prezentował się dobrze. Jak to wszystko wyglądało z pana perspektywy?

– To był ciężki moment, żeby zakończyć sezon w taki sposób i na tym etapie. Przystępując do ćwierćfinału z Treflem Gdańsk czułem się znakomicie. Zarówno ja, jak i cały zespół Asseco Resovii, mieliśmy w rundzie zasadniczej dużo wahań formy i falowaliśmy z naszą grą. Natomiast do play-offów przystępowaliśmy z dobrym nastawieniem i uważam, że byliśmy gotowi na bardzo dobrą grę. Mogliśmy iść na całość i tak do tego podchodziliśmy. Myślę, że już mecze z Treflem pokazały, że byliśmy w gazie grając dobrze jako zespół. Taka dyspozycja pojawiła się akurat w najlepszym momencie sezonu. Ja też wtedy miałem bardzo udany początek meczu w Gdańsku, ale potem przytrafiła się ta nieszczęśliwa kontuzja. Pomimo tego jestem zadowolony, że koledzy z zespołu dobrze na nią zareagowali i nie przestali grać na dobrym poziomie zarówno z Treflem, jak i później w półfinałach z Jastrzębskim Węglem. Kuba Bucki rozstrzelał Trefla w Rzeszowie swoimi zagrywkami i niesamowite było zobaczyć tak dobrze grającą drużynę w najważniejszym momencie sezonu. Wiedzieliśmy oczywiście, że Jastrzębie będzie bardzo trudnym rywalem w półfinale, ale drużyna stoczyła z Jastrzębskim Węglem niesamowitą batalię już w pierwszym meczu w Rzeszowie. Przegraliśmy go wprawdzie w tie-breaku, ale czuliśmy, że to jeszcze nie koniec i byliśmy dobrze usposobieni do drugiego spotkania w Jastrzębiu. Oczywiście oglądałem ten mecz i bardzo go przeżywałem.

– Czy jest pan w stanie wytłumaczyć co stało się z Asseco Resovią, która w Jastrzębiu prowadziła już 2:1 w setach i 21:15 w czwartej partii, ale nie wykorzystała tak dogodnej sytuacji, żeby awansować do finału?

– To się rzadko zdarza w męskiej siatkówce, ale pamiętam, że grając w Jastrzębiu przeciwko Grupie Azoty ZAKSA też doszło do podobnej sytuacji bodajże w finale TAURON Pucharu Polski. Też mieliśmy duże prowadzenie w końcówce kluczowego seta, coś około 21:16, i taką przewagę zmarnowaliśmy poprzez swoje błędy i rozkręcenie się rywali, którzy złapali wiatr w żagle i zagrali w końcówce bardzo dobrze. Oglądając mecz Asseco Resovii w Jastrzębiu przed ekranem już praktycznie skakałem z radości i cieszyłem się z awansu do finału, ale taki jest sport, że do ostatniej piłki nie można się cieszyć i uznać, że mecz jest wygrany, bo sytuacja może się nagle zmienić. Na pewno jako zespół wpadliśmy w pewnym momencie tej końcówki czwartego seta w kłopoty nie mogąc zdobyć punktów po własnych akcjach, a Jastrzębie z każdą piłką wracało do skutecznej gry i punkt po punkcie odrabiało straty. Potem doszła też duża presja na nas, bo poczuliśmy, że rywale się zbliżają i że zaraz może być już po przewadze i ogromnej szansie na wygraną, która została zaprzepaszczona. Wtedy zaczyna się automatycznie kalkulować i zaczynać zastanawiać co będzie jak popełnię błąd, albo podejmę ryzyko, ale ono się nie opłaci. Wtedy w głowie pojawia się już mentlik i duże ciśnienie, bo ma się świadomość wagi każdego straconego punktu. Patrząc z boku - to wszystko może się wydawać niewiarygodne. W męskiej siatkówce nie są to rzeczywiście częste sytuacje, żeby na tym poziomie tak roztrwonić dużą przewagę w końcówce, ale to się jednak może zdarzyć. W historii siatkówki bywały już takie mecze. To była w końcu walka o wielki finał, więc wszystko mogło się zdarzyć. Trudno było mi się pogodzić z tym co się stało, ale mogę sobie tylko wyobrazić co czuli moi koledzy z zespołu i jak to wszystko przeżywali od środka. Wcale więc nie dziwię się, że w meczach o brąz nie byli już w stanie zapomnieć o tym co się stało w Jastrzębiu i nie zagrali na takim poziomie jak w półfinałach. Mimo że walka o trzecie miejsce była ważna w kontekście gry o Ligę Mistrzów, to mojemu zespołowi ciężko było wrócić do dobrej gry. Teraz mamy jednak nową drużynę, z nowym trenerem i od początku będziemy chcieli zbudować naszą grę i zespołowość. Będziemy mieli nowe cele, przystąpimy do rozgrywek z czystą kartą i wierzę, że będziemy dobrze przygotowani do sezonu.

– Asseco Resovia nie ogłosiła jeszcze oficjalnie transferów na przyszły sezon, ale wiadomo jakim składem będzie dysponowała i że na papierze będzie to teoretycznie słabszy zespół. Być może atutem tej drużyny będzie jednak lepsza i stabilniejsza gra?

– Na papierze skład jaki mieliśmy w minionym sezonie wydawał się na tyle mocny, że moim zdaniem mogliśmy zdziałać naprawdę wiele i wygrać każde rozgrywki, w których uczestniczyliśmy, ale na końcu zostaliśmy tylko z Pucharem CEV. Może coś w tym jest, że jak w zespole jest dużo znanych nazwisk, to może to też generować problemy, bo to było po nas widać w minionym sezonie. Teraz po tych roszadach kadrowych mimo wszystko uważam, że też jest nas stać na walkę o tytuły. Z nowym trenerem i kilkoma nowymi kolegami zaczniemy budować ten zespół od początku, bez patrzenia na to co było wcześniej. Dla nas to będzie nowy początek i szansa, żeby zbudować dobrą drużynę. Na pewno w poprzednich rozgrywkach nie brakowało takich meczów, że tej zespołowości i lepszej gry jako całości nie było u nas widać, a wiemy jak ważne jest, żeby zbudować drużynę, która będzie wspólnie podążała w jednym kierunku.

– Czy teraz, kiedy nie będzie pan już miał zobowiązań wobec reprezentacji, zamierza pan pojechać na jakieś wymarzone wakacje i odpocząć od siatkówki?

– Odkąd przyjechałem do Francji po kontuzji, to tak sobie wszystko zorganizowałem, że oprócz leczenia i potem stopniowych treningów spędzałem też miło czas z rodziną, dziewczyną i przyjaciółmi. Cały czas nastawiałem się i dalej nastawiam przede wszystkim na pracę, żeby odbudować formę. Decyzja trenera o tym, że nie zagram w kadrze, to dla mnie świeża sprawa, bo dopiero kilka dni temu trener Giani do mnie zadzwonił i mnie o tym poinformował. Tak jak wspomniałem, to był dla mnie duży cios, ale też od razu moja motywacja do treningów i gry jeszcze bardziej eksplodowała. Teraz jestem w takim nastroju, że najchętniej już chciałbym rozpocząć nowy sezon klubowy. Chcę jak najszybciej pokazać na boisku, że jestem gotowy do dobrej gry i chcę wygrywać ze swoją drużyną. Dla mnie to co się stało, jeśli chodzi o reprezentację nie jest do końca fair, ale będę walczył i wykorzystam tą sytuację, żeby mieć jeszcze większą motywację na boisku. Będę też całym sercem za kolegami z reprezentacji Francji życząc im sukcesu zarówno w Lidze Narodów, jak i na igrzyskach w Paryżu. Mam nadzieję, że uda im się znów sięgnąć po złoto olimpijskie. Patrząc na to jak grali ostatnio na turnieju VNL w Kanadzie myślę, że są na dobrej drodze, żeby zajść bardzo daleko zarówno w Lidze Narodów, jak i w turnieju olimpijskim.

– Wspomniał pan, że kontuzjowany staw skokowy jest już wyleczony. Jakie były pierwsze rokowania lekarzy po tym urazie i czy nie było zagrożenia, że najlepszą opcją w takiej sytuacji będzie operacja?

– Odbyłem wtedy wiele konsultacji i opinie lekarzy jak to zwykle bywa w takich przypadkach były różne. W sumie tylko jeden z nich twierdził, że powinienem przejść zabieg, ale większość przekonywała, że zabieg oznacza dłuższą przerwę na rehabilitację i wcale nie daje pewności, że wróciłbym do gry mając tą samą mobilność w nodze. Operacja wiązałaby się bowiem z ingerencją w więzadła i całe wnętrze stawu skokowego, a ja na szczęście nie czuję, żeby moja stopa straciła moc. Leczenie, które zostało u mnie wdrożone, okazało się skuteczne. Więzadła zostały odbudowane. Teraz czuję nie tyle ból, co jeszcze potrzebę znalezienia tej samej mobilności w nodze. Stopniowo wzmacniam mięśnie i widzę postępy w mocy wyskoku. Teraz skaczę powiedzmy na 70 procent swoich możliwości, a co najważniejsze, nie czuję jakiegoś dyskomfortu w nodze czy bólu fizycznego. Teraz mam spokojnie czas, żeby przystąpić do sezonu będąc gotowym do gry na sto procent, a nawet na sto dwadzieścia biorąc pod uwagę tą dodatkową motywację, jaka będzie mi towarzyszyła po powrocie na boisko.

– Po kontuzji pewnie większa od bólu fizycznego była niepewność o przyszłość i obawy czy zdąży pan wyleczyć uraz na czas?

– To prawda. Starałem się w tej całej sytuacji mieć jak najbardziej pozytywne nastawienie, ale siłą rzeczy pojawiały się wątpliwości i pytania co będzie, jeśli coś pójdzie nie tak? Od początku nastawiałem się jednak na to, że wyleczę uraz i wrócę do gry będąc gotowym na sto procent już na igrzyska. Byłem na dobrej drodze do tego i codziennie pracowałem z tą myślą. Ze swojej strony zrobiłem wszystko co było możliwe, dlatego tak ciężko jest mi się pogodzić z decyzją trenera, ale wiem, że to mnie nie powstrzyma. Nie chcę, żeby cały ten wysiłek, który już włożyłem w leczenie i powrót do treningów poszedł na marne. Będę kontynuował pracę i zamierzam jak najlepiej przygotować się do sezonu klubowego, żeby wrócić na boisko jeszcze silniejszym.

– W miarę możliwości będzie pan oglądał mecze reprezentacji Francji w turnieju finałowym VNL w Łodzi i na igrzyskach w Paryżu?

– Nie wiem, czy będzie taka opcja, żeby pojechać na te mecze w roli kibica, ale na pewno będę je oglądał przynajmniej z perspektywy telewidza. Będę mocno dopingował kolegów z drużyny narodowej, także obecnego drugiego atakującego, którym jest Théo Faure i oczywiście Jeana Patry oraz pozostałych chłopaków. Życzę im, żeby zdobyli tytuł olimpijski.

– Biorąc pod uwagę drużyny, które będą uczestniczyły w igrzyskach, to będzie jeden z najlepszych turniejów w ostatnich latach, jeśli chodzi o poziom i liczbę faworytów do medali?

– Już patrząc na tegoroczną Ligę Narodów, czy na to co się działo na turniejach VNL i ME w zeszłym sezonie, widać, że lista mocnych zespołów, które będą się liczyć w grze i najwyższe cele, jest długa. To są na pewno Polska, Brazylia, USA, Włochy, oczywiście też Francja czy Słowenia. Tych bardzo dobrych zespołów, które są w stanie osiągnąć sukces, jest naprawdę dużo. Na igrzyskach dojdzie klimat tego turnieju, który jest wyjątkowy i zupełnie inny niż na różnych imprezach mistrzowskich. Na takim turnieju będziemy mogli zobaczyć nagłą przemianą zawodników, którzy może wcześniej aż tak dobrze nie grali, ale na igrzyskach dosłownie wystrzelą z formą. To jest coś takiego jak najważniejsze mecze w play-offach rozgrywek, kiedy ci najbardziej doświadczeni zawodnicy potrafią wznieść się na wyżyny i zagrać wtedy swoje najlepsze mecze w całym sezonie. Myślę, że na igrzyskach w każdym spotkaniu zobaczymy dużo walki i nawet ci najwięksi faworyci też mogą być zaskoczeni bardzo dobrą grą rywali w poszczególnych meczach. Ja osobiście nie zdziwię się jak zobaczę tych najbardziej doświadczonych zawodników w ich najlepszym wydaniu od kilku lat. Poza tym sam poziom gry drużyny czy zawodników indywidualnie, nie będzie tutaj kluczowy, tylko każdy detal, jak zespołowość, czy jakaś niesamowita dyspozycja na zagrywce czy w bloku albo niewiarygodna obrona. Każda taka pojedyncza akcja może zrobić różnicę i zadecydować o zwycięstwie. Spodziewam się, że rywalizacja na turnieju w Paryżu będzie ogromna i na wysokim poziomie.

– Czy Francuzi jako gospodarze, ale też przede wszystkim obrońcy tytułu z Tokio, będą pod presją oczekiwań swoich kibiców czy niekoniecznie?

– Patrząc na nasze ostatnie sezony po igrzyskach w Tokio, to nie były one najlepsze, ale myślę, że w Paryżu pojawi się dodatkowa motywacja i taki bodziec do jeszcze lepszej gry. Musimy na pewno uważać na każdego rywala, bo nikt nas nie zlekceważy, a wręcz przeciwnie, każdy będzie chciał pokonać aktualnego mistrza olimpijskiego. Jeśli chodzi o chodzi o kibiców, to myślę, że doping z trybun da nam jeszcze więcej energii. My jesteśmy taką drużyną, która lubi jak ktoś chce nas mocno pokonać, a my potrafimy to przekuć na jeszcze większą determinację do walki i lepszą grę. Często zaczynamy grać lepiej, jak rywale nas zdominują i myślą, że już za chwilę będzie po meczu, a my się dopiero wtedy zaczynamy rozkręcać.

– We Francji daje się już odczuć atmosferę igrzysk?

– Z tego co wiem, to na przykład na mecze siatkówki bilety zostały już wyprzedane i turniej będzie cię cieszył dużym zainteresowaniem. To jest dobry znak. Co do innych dyscyplin, to bilety są raczej jeszcze dostępne. Byłoby niesamowicie, gdyby udało nam się wywalczyć złoto olimpijskie przed własną publicznością i przy pełnych trybunach. Francja w przeciwieństwie do Polski nie jest takim krajem, może poza piłką nożną, że ludzie aż tak bardzo żyją sportem, a już zwłaszcza siatkówką. Pod względem zainteresowania siatkówką to co dzieje się w Polsce jest niesamowite.

– Będzie pan śledził z zainteresowaniem piłkarskie mistrzostwa Europy, w których Francja zmierzy się w grupie z Polską?

– Nie jestem akurat fanem futbolu i jeśli obejrzę jakiś mecz, to dopiero na etapie półfinału czy finału; na pewno nie mecz grupowy.

– Swoje szanse medalowe na igrzyskach w Paryżu oprócz piłkarzy czy siatkarzy będą mieli przedstawiciele także innych gier zespołowych, w których Francja spisuje się znakomicie?

– Liczymy na powtórzenie sukcesów z Tokio, gdzie wszyscy przedstawiciele gier zespołowych naszej reprezentacji byli co najmniej w półfinale. Wtedy ze złota cieszyliśmy się my i piłkarze ręczni. Jak każda z drużyn dochodzi daleko w turnieju olimpijskim, to jest też szczególna atmosfera w wiosce, gdzie się wszyscy jednoczymy i wzajemnie sobie kibicujemy. Oby tym razem było podobnie.

Rozmawiała Karolina Korbecka

Powrót do listy