Włodzimierz Sadalski: Atut własnego boiska nie ma dużego znaczenia
Jastrzębski Węgiel prowadzi z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2-0 w finale play-off PlusLigi. W środę dojdzie do trzeciego meczu z udziałem tych drużyn. Czy wyłoni ono mistrza Polski?
- Gra przed własną publicznością na pewno działa na zespół pozytywnie, ale nie przesadzajmy. Swoje boisko nie ma aż tak dużego znaczenia. Spotkają się drużyny z ogromnym doświadczeniem oraz ograniem, mające w składach zawodników, którzy jedli chleb z wielu siatkarskich pieców. Nie sądzę, żeby własna hala miała wielki wpływ na wynik trzeciego meczu finału - uważa Sadalski, mistrz olimpijski i świata.
Przypomnijmy, że Jastrzębski Węgiel wygrał pierwszy mecz u siebie, a drugi na wyjeździe. Teraz rywalizacja zgodnie z regulaminem wróciła do Jastrzębia. - Grupa Azoty ZAKSA grała w tych meczach dobrze, ale niewystarczająco dobrze, żeby pokonać rywala. Zespół trenera Tuomasa Sammelvuo jest zmęczony, ale w magazynie zawodnicy mają jeszcze pewne zapasy, które na pewno wyciągną - powiedział Sadalski. Podkreślił też, że Jastrzębski Węgiel zaprezentował w dwóch meczach finału ogromną siłę, siłę zespołu: - Tomasz Fornal i Stephem Boyer zaprezentowali się odrobinę lepiej od znakomicie grającej całej jastrzębskiej drużyny.
Czy w środę Jastrzębski Węgiel postawi kropkę nad i, a walka o złoty medal zakończy się? - Możemy poznać mistrza kraju, ale niekoniecznie... Z presją ciężącą na obu zespołach nie przesadzałbym. Na pewno jakieś ciśnienie jest, ale na pewno nie takie, że paraliżowałoby poczynania zawodników - stwierdził mistrz olimpijski.
Sadalski jest przekonany, że dalej będziemy świadkami dobrej gry i siatkówki na wysokim poziomie. - W końcu grają zespoły znakomicie znające swój fach, które jeszcze w maju zmierzą się na innym polu: w finale Ligi Mistrzów - zakończył.