Aktualności

Marcin Waliński: Chciałem zrehabilitować się za mecz w Lubinie

W ostatnim meczu rundy zasadniczej Aluron CMC Warta Zawiercie pokonał we własnej hali Cuprum Lubin 3:2. Pod nieobecność chorych Bartosza Kwolka i Uroša Kovačevicia całe spotkanie rozegrał Marcin Waliński, a jego zagrywka mocno przyczyniła się do rozbicia rywali w trzecim secie. To właśnie do naszego przyjmującego trafiła statuetka MVP.

To nie pierwsze wyróżnienie w tych barwach, ale pierwsze po powrocie do zespołu z Zawiercia po dwuletniej przerwie. Chyba tym bardziej smakuje, bo statuetka została zdobyta tutaj, w Zawierciu?

Być na boisku i czuć te emocje, to jest zupełnie co innego. Ten mecz naprawdę był ciężki, bo z tak przyjmującym zespołem, który nie myli się praktycznie na pierwszej piłce, gra się naprawdę trudno. To było widać, bo graliśmy punkt za punkt. Potem liczył się serwis, bo – nie oszukujmy się – kto zagrywał, ten wygrywał. Cieszę się, że grałem przez pięć setów, bo w tym sezonie dla mnie to naprawdę dużo czasu spędzonego na boisku.

Widać było ten twój głód gry i to, że chciałeś dotykać piłkę jak najczęściej, w trzecim secie. Gdy wszedłeś na zagrywkę, to wykręciłeś chyba 10 serwisów z rzędu. Miałeś już kiedyś taką serię?

Właśnie tak się nad tym zastanawiam, ale chyba nie. To była moja najdłuższa seria, gdy byłem na zagrywce. Trzeba jednak pamiętać, że graliśmy fantastycznie także na bloku i obronie. Tak się złożyło, że to było przy moim serwisie. Nie miałem chyba nigdy wcześniej takiej serii, żeby tyle razy zagrywać.

O tym, że nie będzie Bartka Kwolka, wiedzieliśmy trochę wcześniej, ale o Urošu dowiedzieliśmy się chwilę przed startem. To, że z Patrykiem Łabą graliście bez żadnej zmiany na pozycji, było utrudnieniem? Nie siedziało wam w głowie, że nie możecie pozwolić sobie na żaden gorszy moment, bo nie ma możliwości wejścia na boisko kogoś innego?

Wydaje mi się, że mieliśmy kompletnie inne nastawienie ze względu na to, że to była dla nas okazja do gry. Trenujemy obok siebie na treningach, więc łatwiej było nam się komunikować ze sobą i to czucie siebie nawzajem było lepsze. Dobrze się ze sobą rozumiemy. Jako zespół wspieraliśmy się w trudnych momentach. W wielu sytuacjach tego meczu mogliśmy opuścić ręce w dół i powiedzieć: ale oni dobrze grają. Trzymaliśmy się jednak i pomagaliśmy sobie. Cieszę się, że mogłem zagrać te pięć setów. Dla chłopaków, którzy grają cały sezon w podstawowym składzie, to dodatkowe obciążenie, ale teraz będzie tak dobrany trening, abyśmy zregenerowali się odpowiednio przed kolejnymi spotkaniami. Co do pytania, to takie sytuacje się zdarzają i nie przewidzimy ich. Tak się stało, że Uroš wypadł przed meczem, ale my jesteśmy po to, aby tę lukę wypełnić. Wydaje mi się, że nam się to udało.

Lubisz grać przeciwko swoim byłym drużynom, czy to przypadek, że taki występ trafił akurat na Cuprum?

Wydaje mi się, że przypadek. Wiadomo, że we własnej hali gra się zupełnie inaczej. Miałem okazję zagrać od początku z Lubinem na wyjeździe i tamten mecz zupełnie mi nie poszedł. Chciałem się zrehabilitować sam dla siebie i wykorzystać tę szansę, którą teraz miałem. Najważniejsze było pomóc zespołowi i wyjść  tego starcia zwycięsko.

Powrót do listy