Hit dla bełchatowian! Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 0:3
Zarówno ZAKSA, jak i PGE Skra w poprzedniej kolejce wygrały swoje mecze 3:1 – kędzierzynianie pokonali Cuprum Lubin, zaś bełchatowianie – Cerrad Eneę Czarnych Radom. W środku tygodnia oba zespoły rywalizowały również w europejskich pucharach – ZAKSA wygrała w ćwierćfinale LM z włoskim Trentino 3:2, a PGE Skra przegrała 1:3 z Modeną w półfinale Pucharu CEV.
Pierwszy set zaczął się od prowadzenia żółto-czarnych 3:0. Przy zagrywce Mateusza Bieńka kontrę ze środka skończył Kłos, a następnie dwa błędy popełnili gospodarze. W kolejnych akcjach atak skończył Atanasijević, dwa razy ze środka pomylił się Huber i było 7:2 dla PGE Skry. Za chwilę kontrę wykorzystał Kooy, asa serwisowego zagrał Łomacz, a przewaga gości wzrosła jeszcze bardziej (11:4). Od połowy seta ZAKSA zaczęła grać skuteczniej – na skrzydle punktował Kaczmarek, pojawiły się również mocniejsze zagrywki w wykonaniu kędzierzynian, ale zespół Andrei Gardiniego utrzymywał koncentrację. Przy stanie 17:10 czas wziął Tuomas Sammelvuo – po przerwie jego podopieczni odrobili część strat (18:14, 19:16) i grę przerwał trener Gardini. W samej końcówce bełchatowianie byli konsekwentni i skuteczni, nie pozwalając przeciwnikom na zniwelowanie przewagi – ostatecznie wygrali pierwszą partię 25:20.
Identyczny początek miał set nr 2 – PGE Skra prowadziła 3:0, m.in. za sprawą efektownego pojedynczego bloku Karola Kłosa. ZAKSA szybciej niż w poprzedniej partii zaczęła regularnie punktować, ale żółto-czarni cały czas mieli 3-4 „oczka” przewagi. Bardzo skutecznie w ataku prezentował się Dick Kooy, bełchatowianie starali się również nieustannie wywierać na rywalach presję zagrywką – przy stanie 14:8 o czas poprosił Tuomas Sammelvuo. Po czasie ZAKSA odrobiła część strat (16:12), jednak PGE Skra nadal grała swoją siatkówkę na wysokim poziomie. Było 18:13, 20:14 i każda kolejna akcja zbliżała żółto-czarnych do wygranej w drugim secie. I tak się stało – w samej końcówce zagrywką popracował Atanasijević, a ostatni punkt w tej partii bełchatowianie zdobyli po błędzie nieprawidłowego przebicia piłki Aleksandra Śliwki (25:18).
Trzecia odsłona miała inny początek niż poprzednie – oba zespoły kończyły swoje akcje i wynik oscylował wokół remisu. PGE Skra szybko włączyła jednak wyższy bieg i „odjechała” przeciwnikom na 10:6, w czym pomogły m.in. skuteczne bloki. Taka przewaga utrzymywała się po kolejnych akcjach – ataki kończył Atanasijević, Grzegorz Łomacz przy każdej okazji uruchamiał grę środkiem, a ZAKSA nie wykorzystywała swoich kontr. Przy stanie 17:13 czas wziął trener Sammelvuo, ale żółto-czarni prezentowali w hali w Kędzierzynie bardzo wysoki poziom. Nawet najtrudniejsze piłki kończył Kooy, pojedynczym blokiem zapunktował Lanza i było 20:15. W końcówce bełchatowianie zagrali spokojnie i skutecznie, kończyli swoje akcje, a Mateusz Bieniek spektakularnie zablokował na środku Davida Smitha – ostatecznie żółto-czarni wygrali seta do 20, a cały mecz 3:0.
Kolejne spotkanie zawodnicy Andrei Gardiniego zagrają już w środę 15 marca o 20:30, kiedy w hali Energia podejmą w rewanżu półfinału Pucharu CEV włoską Modenę.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PGE Skra Bełchatów 0:3 (20:25, 18:25, 20:25)
ZAKSA: Łukasz Kaczmarek, Marcin Janusz, Aleksander Śliwka, Bartosz Bednorz, David Smith, Norbert Huber i Erik Shoji (l) oraz Wojciech Żaliński, Bartłomiej Kluth, Przemysław Stępień.
Trener: Tuomas Sammelvuo
PGE Skra: Karol Kłos, Dick Kooy, Grzegorz Łomacz, Aleksandar Atanasijević, Mateusz Bieniek, Filippo Lanza i Jędrzej Gruszczyński (l) oraz Bartłomiej Janus, Mihajlo Mitić.
Trener: Andrea Gardini
MVP: Dick Kooy