Bartosz Kwolek: w ataku króluje Uroš, ja skupiam się na czym innym
Bartek Kwolek zaserwował w Pazardżiku aż 5 asów, a także pociągnął grę w trudnym momencie w czwartym secie. Bez wątpienia był jednym z cichych bohaterów wyjazdowego zwycięstwa 3:1 Aluronu CMC Warty Zawiercie nad Hebarem, choć sam nie chce przeceniać swojego wkładu.
Bardzo ciężki mecz, którego losy ważyły się do samego końca. Pamiętamy z rozgrywek reprezentacyjnych, że Bułgaria zawsze była gorącym terenem i okazuje się, że w Lidze Mistrzów jest tak samo.
Przede wszystkim zespół Hebaru składa się z bardzo doświadczonych zawodników, którzy na siatkówce zjedli zęby. Do tego dwóch-trzech młodszych gości, którzy też prezentują odpowiedni poziom. Plus kibice, hala, wiadomo – to zawsze jest gorący teren. Nieważne, z jaką drużyną się gra, trzeba dać z siebie maksa. Ciężki mecz na pewno, kolejny zresztą, ale my jesteśmy na to gotowi. Dobrze, że takie spotkania wygrywamy, przepychamy za trzy punkty. To jest dla nas najważniejsze. Teraz chwila regeneracji i w sobotę następny mecz, tak że zapominamy już o tym, co się tutaj wydarzyło i skupiamy na Treflu Gdańsk.
Tobie chyba ta hala pasowała, przynajmniej jeśli chodzi o zagrywkę?
Trzeba było zaryzykować troszeczkę mocniej, niż to jest zwykle wymagane. Starałem się pomóc drużynie, jak mogłem. Wiadomo, że w ataku króluje u nas Uroš, jak skupiałem się bardziej na przyjęciu, zagrywce, obronie. Mam nadzieję, że pomogłem na tyle, że przyczyniłem się do wygranej.