Bartosz Kwolek: czuję niesamowity niedosyt
Bartosz Kwolek był najlepiej punktującym graczem meczu Aluronu CMC Warty Zawiercie z Indykpolem AZS-em Olsztyn, ale jego 19 oczek nie wystarczyło nawet, by w Iławie doprowadzić chociaż do tie-breaka.
Nie przystąpiliście do meczu w pełnym składzie, ale i rywale mieli swoje problemy i kończyli spotkanie w innym zestawieniu, niż je rozpoczynali. Mimo tego nie dali sobie wyrwać zwycięstwa. Dlaczego?
Przede wszystkim martwiłbym się o nas i o to, jak wyglądała nasza gra, bo wszystkie sety kończyły się po naszych niedokładnościach czy błędach. Nad tym na pewno musimy popracować i skupić się w tych najważniejszych momentach, bo my bardziej przegraliśmy ten mecz, niż oni go wygrali.
Zaczęliście od zwycięstwa w pierwszym secie i chociaż wygraliście go tylko dwoma punktami, to można było odnieść wrażenie, że kontrolowaliście grę. Co sprawiło, że później wypuściliście to z rąk i oddaliście inicjatywę?
Nie wiem… Jakbym wiedział, to byśmy może nie przegrali. Wydaje mi się, że mamy jakieś dziwne przestoje w grze, gdzie tracimy seriami punkty i trochę nas to dobija. Wiadomo, że to jest pierwszy mecz sezonu, nie ma części składu, jakieś tam drobne kontuzje, ale takie proste rzeczy musimy robić dobrze. Jeżeli mam przegrywać z kimkolwiek, to chcę wiedzieć, że on jest ode mnie lepszy, a nie tak jak dzisiaj, że czuję niesamowity niedosyt, bo czułem, że możemy wywieźć stąd nawet trzy punkty.
Niesamowite spotkanie zagrał Cezary Sapiński, który skończył wszystkie 16 ataków i został wybrany MVP. Pamiętasz kiedykolwiek taki występ, czy to przeciw tobie, czy w twojej drużynie?
Też nie wiem, co się stało. 16/16, wydaje mi się, że powinien wjechać do kadry z otwartymi drzwiami. Trochę żartuję oczywiście, ale nie pamiętam takiego meczu. Chwała mu, co mogę powiedzieć. Staraliśmy się go zatrzymać, ale zawsze znajdował drogę, żeby do tego boiska się jakoś dokopać.
Jeśli doszukiwać się pozytywów, to chyba to, że w setach numer dwa i trzy broniliście po trzy piłki setowe z rzędu, a w czwartym odrobiliście pięciopunktową stratę i za każdym razem doprowadzaliście do końcówek na przewagi?
Plus jest taki, że nie poddawaliśmy się, nawet gdy traciliśmy seriami punkty, ale gdybyśmy ich nie tracili, to nie musielibyśmy później gonić przeciwnika. Trochę jedno wynika z drugiego. Cieszy na pewno to, że się nie poddaliśmy i walczyliśmy do końca, ale i upieram się przy tym, że nie powinno być tych serii i byłoby na pewno dużo łatwiej.
Powrót do listy